Ciekawostka przyrodnicza: zorza polarna nad Wrocławiem

Wrocław, Polska, maj 2024

Dość nietypową sytuację mieliśmy nieco ponad tydzień temu, w dniach 10-12 maja 2024 roku. Na szerokościach geograficznych południowej Polski można było zaobserwować zorzę polarną. Miałem okazję przekonać się o tym na własne oczy we Wrocławiu, na Wzgórzu Maślickim.

Skąd zamieszanie?

Nie chcę tu rozpisywać się na temat fizyki Słońca, bo wiem o nim zdecydowanie za mało, żeby nie wprowadzać swoich czytelników w błąd – i żeby nie zbłaźnić się w oczach pasjonatów astrofizyki, którzy mogą tu trafić. Stąd, genezę tego zjawiska podam w telegraficznym skrócie.

Na Słońcu, w dniach 10-12 maja doszło w do serii intensywnych burz magnetycznych1, które spowodowały wyrzut z niego sporej ilości plazmy, czyli silny wiatr słoneczny. Gdy taka chmura plazmy – czyli naładowanych cząsteczek gazów – dotarła do górnych warstw ziemskiej atmosfery, pole magnetyczne wpłynęło na tor ruchu poszczególnych cząstek. Ich ruch w górnej warstwie atmosfery zadziałał trochę jak przepływ prądu w – stąd opisywane zjawiska wizualne, czyli zorza polarna.

Szanse na obserwacje

Przy typowej aktywności Słońca, największe szanse na zobaczenie zorzy polarnej mamy w okolicach koła podbiegunowego. Jednak jeżeli aktywność Słońca znacząco rośnie, zasięg występowania aurora borealis może ulec znaczącemu rozszerzeniu. Na jaki obszar? To zależy od intensywności procesów na Słońcu. W tym wypadku w mediach była mowa nawet o północnej Grecji (nie weryfikowałem!). A jak często? Jeżeli dobrze rozumiem zasadę działania cykli słonecznych i zjawisk z nimi związanych – przeciętnie raz na kilkanaście lat.

Zatem zorza polarna na szerokości geograficznej Wrocławia jest pod pewnymi względami zjawiskiem wyjątkowym. Słońce zrobiło nam „niespodziankę”, której możemy oczekiwać ponownie za… cóż, jakiś kawał czasu. Dlatego tamtego wieczoru warto było ruszyć się na Wzgórze Maślickie i skorzystać z okazji, bo oprócz aktywności słonecznej, w nocy z 10 na 11 maja dopisały także warunki pogodowe – czyli przede wszystkim bezchmurne niebo.

Mogę tylko ładnie podziękować swojemu kumplowi, Damianowi, za telefon z propozycją przejażdżki na Maślice tamtego wieczoru. Inaczej bym to wszystko przegapił.

Zdjęcia i kronikarskie podsumowanie

Na wzgórze wdrapaliśmy się w piątkowy wieczór w okolicach godziny 23, a gapiliśmy w niebo mniej więcej do 1:30. Już przed północą zachmurzenie się rozrzedziło, a na niebie widać było pierwsze słupy światła, które zaczęły przechodzić w barwy purpury i zieleni, delikatnie się przy tym poruszając. Jak gigantyczna firanka.

Postanowiłem przetestować aparat iPhone’a na te warunki oświetleniowe i muszę przyznać, że jestem zadowolony. 10-sekundowy czas naświetlania zrobił swoje i nawet bez nakładania dodatkowych filtrów, zdjęcia wyszły zadowalające. Poniżej zamieszczam kilka z nich.

Szerokokątne ujęcie, godzina 00:15
Pionowe ujęcie standardowym obiektywem, godzina 00:16
Zmiana kolorystyki, godzina 00:45

Jak widać, wcale nie trzeba jechać na drugi koniec kraju, kontynentu czy świata, żeby zobaczyć coś interesującego. Czasem wystarczy po prostu skorzystać z nadarzającej się okazji. To tyle na dziś. Do następnego!


Źródła informacji
  1. Burze magnetyczne z maja 2024 roku, Wikipedia, https://pl.wikipedia.org/wiki/Burze_magnetyczne_z_maja_2024_roku ↩︎

Dołącz do 7 subskrybenta

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Dodaj komentarz