Przekrojowy Poradnik
Kurs turystyki zimowej w Betlejemce, z rakami, czekanami, asekuracją lotną i wspinaczką po lodospadach to świetna sprawa. Ale kurs kosztuje, sprzęt kosztuje, późniejszy rozwój w tej dziedzinie też kosztuje. Na szczęście, żeby podziwiać góry zimą, nie trzeba przecież od razu ruszać w Tatry. Wystarczą niższe góry. Na przykład Karkonosze.
Tylko jak przygotować się do takiego zimowego wyjazdu? Co warto mieć? Jakich miejsc unikać? Postanowiłem przybliżyć te kwestie w niniejszym wpisie. Zatem do rzeczy.
1. Przygotowanie fizyczne
Dla osób, które jeszcze nie zapuszczały się w żadne góry zimą, pierwszą wartą wzmianki rzeczą jest odpowiednia forma. Jeżeli niezbyt dobrze radzisz sobie przy podejściach, potrzebujesz częstych przerw i szybko łapiesz zadyszkę – wypadałoby popracować najpierw nad tym.
Podejścia latem mogą stanowić pewne wyzwanie. Ale te same podejścia zimą, gdy do zmian wysokości trzeba doliczyć też przedzieranie się przez śnieg, są trudniejsze. Robienie większych i wyższych kroków, cięższe ubrania, do tego mniej czasu na postoje – bo zimą dni są krótsze. To wszystko podnosi poprzeczkę.
Warto mieć to na uwadze. Jako regułę kciuka przyjąłbym stwierdzenie, że zimą każdy szlak będzie przynajmniej tak samo długi oraz przynajmniej tak samo trudny jak w lecie. Jeśli nie dasz rady pokonać jakiejś trasy latem, to zimą – najprawdopodobniej tym bardziej.

Grań Karkonoszy, styczeń 2021
2. Wiedza
Załóżmy jednak, że czujesz się na siłach na konkretne szlaki i zbierasz się ku pierwszym zimowym wypadom w góry. Na celowniku – jak przyjąłem w pierwszym akapicie – masz Karkonosze (mogą to być też inne, niższe góry – jak Izery, Góry Sowie czy Bieszczady). Chcesz sprawdzić się w zimowych warunkach, ale jeszcze nie do końca wiesz, od czego zacząć.
Dlatego teraz chciałbym przedstawić kilka praktycznych wskazówek na ten temat. Oczywiście wszystko stąd można zapewne gdzieś wygooglować, ale zdecydowałem się zebrać te informacje w jednym wpisie. A przy tym uzupełnić je o swoje własne doświadczenia.
Odpowiednie zaplanowanie trasy
Przed wyjściem na szlak zimą, wypadałoby odpowiednio wcześniej zaplanować sobie trasę. Dni są krótsze, a niektóre odcinki szlaków – zamknięte. Dobrze jest mieć świadomość, ile czasu powinna zająć dana trasa i czy akurat nie trafi się na szlak, którym nie można pójść.
Świetnym narzędziem do planowania jest Mapa Turystyczna[1]. Pokazuje spodziewane czasy przejść, informacje o zamkniętych szlakach oraz dystanse i przewyższenia. Przed ruszeniem w góry warto choćby przez chwilę przyjrzeć się informacjom na temat planowanej trasy. Jednak w tym przypadku, najważniejszą informacją jest czas przejścia. Mapa Turystyczna nie obejmuje wszystkich dostępnych komunikatów, co trzeba mieć na uwadze.

Karkonosze, luty 2020
Planując zimową trasę, warto też zwrócić uwagę schroniska. Latem na ogół nie ma to aż takiego znaczenia, ale w zimie możliwość postoju w cieple może się przydać. Chociażby awaryjnie, gdyby wybrane ubrania okazały się niewystarczająco ciepłe, a herbata wystygła. Ale o tym trochę więcej w dalszej części niniejszego tekstu.
Zamknięte szlaki
To, że w lecie da się pójść jakimś odcinkiem wcale nie oznacza, że zimą też można. Dotyczy to każdego odpowiednio wysokiego pasma gór. W przypadku Karkonoskiego Parku Narodowego, warto przed wypadem w góry sprawdzić aktualne ostrzeżenia (w tym informacje o zamkniętych szlakach) na stronie GOPR-u[2] oraz rzucić okiem na zimowe przebiegi szlaków[3]. Dla porównania, w przypadku Tatr informacje można znaleźć na analogicznej stronie TOPR-u[4]. Dla innych gór też można znaleźć analogiczne strony.
Na ogół zimowe warianty szlaków turystycznych różnią się od przebiegów letnich. W Karkonoszach, zimowe szlaki omijają potencjalnie niebezpieczne miejsca – na przykład stromizny nad Wielkim i Małym Stawem czy Kocioł Łomniczki. Oprócz tego, ich przebieg oznaczony jest w wielu miejscach wysokimi tyczkami. To ułatwia orientację w terenie. Zwłaszcza, gdy robi się ciemno albo – z powodu warunków pogodowych – cała grań przypomina pustynię lodową.

Czeska Ścieżka, luty 2020
Ogólnym zaleceniem jest to, że jeśli zimą jakiś szlak jest zamknięty, to warto się tego zakazu trzymać. Nawet na tak, zdawałoby się, prostym odcinku jak Droga Jubileuszowa na Śnieżkę. Inaczej można skończyć jak co niektórzy bardziej przekorni turyści, jadąc w dół tzw. rynną śmierci zamiast zdobyć ten szczyt [5][6]. Swoją drogą, jedna z największych tragedii w Karkonoszach[7] miała miejsce na szlaku, który aktualnie jest zamykany na zimę.
Oprócz informacji o zamkniętych szlakach, warto też rzucić okiem na komunikat lawinowy na stronie GOPR[8]. Nie spodziewam się poważnego zagrożenia w Karkonoszach, ale lepiej dmuchać na zimne. Przydatny nawyk, w razie gdyby chciało się ruszyć potem w Tatry – bo komunikaty lawinowe w Tatrach (dostępne na stronie TOPR[9]) to w zasadzie podstawa wytyczania szlaku. Co do samych stopni zagrożenia lawinowego, zainteresowanych odsyłam na stronę TOPR[10].
Prognoza pogody
Zimowe warunki pogodowe wybaczają więcej. Perspektywa opadów śniegu nie jest tak dobijająca, jak zapowiadany deszcz – zwłaszcza w przypadku całodniowej wędrówki. Jednak i tak warto jest sprawdzić prognozę pogody na interesujący nas termin. Różne rzeczy mogą się dziać w tych Karkonoszach – głupio byłoby wejść na grań i zostać pokonanym przez wiatr, a spacer w zamarzającym deszczu też nie jest zbyt komfortową opcją.

Śnieżne Kotły, luty 2020
W sposób zwięzły i ogólny jednocześnie, prognozy pogody podaje karkonoski GOPR[11]. Dobry punkt zaczepienia na start. Jeżeli chodzi natomiast o bardziej specyficzne miejsca – np. szczyt Śnieżki – oraz specyficzne dni, godziny i dłuższy termin, warto zainteresować się serwisem Meteoblue[12]. Ich prognozy sprawdzały nam się w wielu miejscach całkiem nieźle, a duży obszar objęty w modelu pogodowym daje możliwość planowania tras tak w Polsce, jak i za granicą. Z dobrych źródeł prognoz krótkoterminowych, godnymi polecenia są polski portal ICM[13] oraz norweski YR[14].
Warstwy!
Cebula ma warstwy, ogry mają warstwy – i turyści w zimie też powinni mieć warstwy. Ubieranie się na cebulkę, pewnie nieraz przedstawiane na lekcjach w szkole i przez wszystkie stereotypowe babcie, jest niezmiennie najlepszym sposobem na przygotowanie do zimowych warunków. W zimie, poczucie temperatury zmienia się w niesamowicie szerokim zakresie.
Weźmy pod uwagę podejście. Wiatr napiera, śnieg dociąża, człowiek się męczy i przy tym mocno rozgrzewa. Robi się gorąco. To aż prosi się o zrzucenie choć jednej warstwy ubrań, na przykład kurtki wiatroodpornej. Ale czasem to nie pomaga. Może trzeba też zdjąć grubą kurtkę. A potem bluzę. Raz zdarzyło mi się iść zimą w krótkim rękawku i było w porządku. Różnie bywa, trzeba się adaptować. Zwłaszcza, że przy schodzeniu sytuacja może być kompletnie odwrotna.

Bieszczady, luty 2019
Ogólny wniosek jest prosty. Ubieraj się w różne warstwy. Od cienkich do grubych. Daj sobie możliwość dostosowania do warunków podczas wędrówki. Jeżeli jest Ci za gorąco – zdejmij jedną z warstw. Jeżeli robi się za zimno – dołóż coś z plecaka. Warto mieć coś dodatkowego w plecaku – nigdy nie wiadomo, czy nie będzie zimniej niż się wydawało.
Lepiej mieć o dwie warstwy za dużo niż o jedną za mało. Zwłaszcza, że w tym drugim przypadku może to oznaczać podejście „wszystko albo nic” – albo marzniesz w cienkiej bluzie, albo się gotujesz w grubej kurtce. Nic pomiędzy. Słaba perspektywa.
Telefon się nie sprawdza w mrozie
Telefony stały się już jakiś czas temu stałym elementem wyposażenia w górach. Wyparły mapy, kompasy, latarki i aparaty. Jednak należy pamiętać, że nieważne ilu herców i rdzeni by te nowe smartfony nie miały – nadal mogą radzić sobie kiepsko w niskich temperaturach.
Przypadek iPhone’a, w którym bateria spada do zera w kilka minut na mrozie, zna każdy. Ale prawdę mówiąc, wszystkie moje smartfony (Samsungi, HTC, Nokia) miały podobny problem. Dlatego warto mieć zapasowy zestaw narzędzi – papierową mapę, latarkę czy czołówkę. Przydatna może być ładowarka lub powerbank, zwłaszcza gdy idzie się samemu – w ramach opcji awaryjnej, choć w Karkonoszach jest to może trochę na wyrost.
Dodatkowa rada z mojej strony: dobrym pomysłem jest noszenie telefonu blisko ciała. Pozwoli to uniknąć degradacji baterii w bardzo niskich temperaturach, nawet na bardzo długim szlaku.
Jedzenie ma nie zamarzać
Wartą rozważenia rzeczą przed wyjściem w góry zimą jest jedzenie. O ile kanapki całkiem nieźle trzymają się w niskiej temperaturze, o tyle taki Snickers poniżej zera potrafi zmienić się w wyłamywacz zębów. Podobnie zresztą większość czekolad i niektóre batoniki proteinowe.

Grań Karkonoszy, luty 2020
Dlatego w zimie warto zaopatrzyć się w coś, co nie zamarznie. Dobrym przykładem są chałwa i wszelkiego rodzaju suszone owoce i orzeszki. Sam często zabieram też różne wędliny – dajmy na to, kabanosy. Nieźle trzymają się w niskich temperaturach. Do tego pieczywo. Bułki nie zamarzają tak szybko.
Świetnym pomysłem – choć chyba wybitnie oczywistym – są też ciepłe napoje. To jedna z lepszych rzeczy w górach zimą: w otoczeniu białego puchu wypić sobie gorącą kawę. Tylko że doniesienie jej tam gorącej wymaga dobrego termosu – ale o tym nieco niżej. I na wszelki wypadek zaznaczę: ciepły alkohol świetnym pomysłem już nie jest. Poczucie ciepła wynikające z picia go jest pozorne, natomiast powodowane odwodnienie organizmu – jak najbardziej realne.
3. Sprzęt
Szukając w Google informacji o tym, co warto mieć w góry zimą, łatwo natknąć się na jakieś mniej lub bardziej specyficzne listy. Jedni od razu rekomendują raki, czekany, kaski i lawinowym ABC[15], inni skupiają się na ogólnej rozpisce każdego elementu sprzętu[16]. Każde z tych podejść jest na swój sposób słuszne, ale brakuje czegoś pośredniego. Co, jeżeli ma się już kurtkę i buty, a nie planuje się jeszcze wycieczek po lodowcach?

Tatry, luty 2021, kurs zimowy[20]
Na początek ustalmy jedną rzecz. Zakładam, że czytelnik tego wpisu to osoba, która ma już jakieś górskie doświadczenie, ale chce spróbować swoich sił na górskim szlaku zimą. Chce się dowiedzieć, jaki sprzęt warto sobie przygotować i co warto wiedzieć, zanim porwie się z czekanem na Śnieżkę (oby nie!).
Dlatego pominę tutaj cały sprzęt wyczynowy jak raki, czekan, kaski, uprzęże, lawinowe ABC i tak dalej. Nie zamierzam też rozwodzić się nad szczegółami butów, kurtek czy spodni – każda z tych rzeczy to temat na osobny wpis. Skupię się raczej na tym, co uważam za szczególnie przydatne podczas pierwszych zimowych wypadów, a nie dla każdego musi być oczywiste.
Ogólne ubrania
Co do ubrań, istnieje kilka prostych zasad, które każdy mniej więcej kojarzy. Można to ująć w trzech prostych punktach:
1. Unikaj bawełny
(wyjątek: skarpetki). Ubrania bawełniane szybko chłoną pot. Po niedługim czasie mogą zacząć wyziębiać, a przy tym schną powoli – nie wyschną nawet podczas dłuższego postoju w schronisku. Dlatego na ogół nie są zbyt dobrym rozwiązaniem w góry zimą.
Nie mówię tu: góry to od razu sprzęt techniczny. Po prostu staraj się unikać bawełnianych części garderoby.
2. Ubieraj się warstwowo.
To już było w sekcji z przydatną wiedzą, ale powtórzmy. Na podejściach jest gorąco, na zejściach zimno. Jeżeli masz na sobie tylko koszulkę i grubą kurtkę – będzie Ci źle i w jednym, i w drugim przypadku. Na podejściu się zagotujesz i zapocisz wszystko, a na zejściu zmarzniesz.
Lepiej założyć kilka warstw jedna na drugą i ściągać je i zakładać w zależności od warunków. Przykład: koszulka termo, koszulka, bluza termo, kurtka ocieplana, kurtka przeciwwiatrowa.
3. Zadbaj o ochronę przed wilgocią i wiatrem.
Wodoodporna i wiatroszczelna kurtka przyda się na grani i przy większych opadach. Nieprzemakalne zimowe spodnie pozwolą usiąść na śniegu bez przemoknięcia. No i buty – jeżeli przemokną na początku wycieczki, to dalej będzie już tylko coraz gorzej.
Można w tym przypadku brać wszystko z GoreTex, ale nawet mniej wyszukane membrany powinny się sprawdzić na początek. Dotyczy to każdej części ubrania. Sam nigdy nie zmieniłem swoich tanich spodni śniegowców z Decathlonu na bardziej profesjonalny sprzęt. Nie było potrzeby.

Karkonosze, listopad 2020
To tyle, jeżeli chodzi o ubrania. Jak wspomniałem – nie chcę się nad tym rozwodzić. To temat na osobny wpis: jaka membrana, jakie firmy, jakie zamki, wykończenia, na jakie detale zwrócić uwagę i czego unikać. Ale dla większości ludzi to zdecydowanie zbyt dużo szczegółów. Mało kto przy pierwszym wyjeździe w góry chce od razu wyrzucić parę tysięcy na nowe wdzianko.
Grube rękawice i skarpety
Nasze ciało jest tak jakoś skonstruowane, że bardzo skutecznie oddaje ciepło przez kończyny, a zwłaszcza ich końcówki – dłonie i stopy. Próbowałbym doliczyć do tego głowę, choć według Wikipedii nie jest ona kończyną. Poza tym, nie jestem odpowiednią osobą do przypominania komukolwiek o noszeniu czapki. To powinno być dość oczywiste. Przypomnę jednak, że na zimowe wypady warto jest zaopatrzyć się w porządne skarpety i rękawice.
Zacznijmy od góry. Dobre rękawice to suche rękawice. Dlatego nieprzemakalne są tu najrozsądniejszym wyborem. Zwłaszcza ocieplane – te grube, przez które nie wiadomo co trzyma się w dłoni. Oprócz nich, warto mieć jeszcze jedną – albo nawet dwie – pary cienkich rękawiczek. Jedne jako dodatkowa warstwa, a grube na przebranie.
Przemarznięte dłonie to ostatnie, o czym można marzyć w górach zimą. Wojna na śnieżki to świetna zabawa, ale jeżeli to ma być okupione przemoczeniem rękawic i wypadkowo przemarznięciem – zdecydowanie nie warto. Z własnego doświadczenia wiem, że skamieniałe dłonie to tylko początek końca przyjemności z wędrówki. Dlatego dobre rękawice to must-have.

Bieszczady, luty 2019
Co do skarpet – uważam, że na jednodniowy wypad zdecydowanie wystarczą bawełniane, o ile są odpowiednio grube. Niektóre buty zimowe w góry są docieplane, inne nie. Na początku lepiej (zwłaszcza finansowo) wychodzi się na wykorzystaniu w zimie obuwia letniego, o ile ma wysokość za kostkę i wodoodporną membranę.
Dlatego za to, żeby nie odmrozić sobie stóp, trzeba zadbać trochę we własnym zakresie. Wydatek, rzędu 20 złotych od pary skarpet, jest tu jak najbardziej uzasadniony. Jeżeli nie masz żadnych grubych skarpet, to w kwestii sprzętu zimowego w góry trudno jest znaleźć coś z lepszym stosunkiem poprawy komfortu do ceny.
Droższą alternatywą są skarpety z wełny merino, ale to może być spory wydatek. Dopłacić warto wtedy, gdy wybiera się na kilkudniowy wypad. Z doświadczenia wiem, że bawełniane skarpetki mogą obcierać stopy po kilku dniach chodzenia. Ale jednodniowy wypad to jednak nie ten sam kaliber.
Raczki
Jednym z podstawowych akcesoriów na zimowy wypad w Karkonosze są tak zwane raczki. To gumowe nakładki na buty, z kolcami od zewnętrznej strony podeszwy. Ich zadaniem jest zapewnienie dobrej przyczepności na lodzie – kolce wbijają się i pozwalają na wędrówkę pewnym krokiem, nawet po gładkiej tafli.

Szrenica, luty 2020
Raczki są niesamowicie przydatne w dolnych partiach gór. Tam, gdzie szlaki są wydeptane, śnieg topi się i zamarza z powrotem już jako lód (a czasem spod niego wystają kamienie). Dobitnym przykładem jest szlak czerwony przy wodospadzie Kamieńczyk. Nieraz widywaliśmy tam ludzi w dość bolesny sposób lądujących na kamieniach po poślizgu. Podejrzewam, że praktycznie wszystkich sytuacji tego typu można uniknąć, zakładając raczki.
Oprócz zapewnienia dobrej przyczepności, raczki mają jeszcze jedną istotną zaletę: są tanie. W Skalniku czy 8a, najtańsze można dostać za nieco ponad 100 złotych[17][18]. Patrząc przez pryzmat swoich doświadczeń uważam, że jest to niewygórowana cena.
Na co zwrócić uwagę przy wyborze raczków? Moim zdaniem, cena jest wystarczającym wyznacznikiem. W każdym przypadku, sprzęt ten to po prostu kawałek gumy, łańcucha i metalu. Unikałbym kupowania tych najprostszych, gumowych nakładek z paroma wbitymi kolcami. Wersje biegowe, z kawałkiem softshellu przykrywającego buta, mogą również być przestrzałem. Zwykłe raczki, z góry gumowe, z dołu metalowe, zdecydowanie wypadną tu najlepiej. Dlatego najistotniejszą kwestią pozostaje odpowiedni rozmiar.

Karkonosze, grudzień 2021
Porządny termos
To bardzo przyjemne wyobrażenie: temperatura na minusie, wiatr zawiewa śniegiem, w oddali biały, górski pejzaż – a ja siedzę i popijam ciepłą kawusię na zewnątrz. Najczęściej wyobrażenie to jest burzone przez prosty szczegół: beznadziejny termos.
Bardzo szybko przekonałem się, że dobry termos w góry to – zwłaszcza zimą – jedna z podstawowych kwestii do ogarnięcia. Herbata (lub kawa) to jedyna gorąca rzecz, na jaką sobie można pozwolić na szlaku. Nie warto pozbawiać się tej możliwości tylko po to, żeby przyoszczędzić kilkadziesiąt (albo – częściej – kilkanaście) złotych na zakupie termosu.

Bivakovací chata Pod Smielczem, grudzień 2020
Przyznam, że jeżeli chodzi o termosy, to nie znam specyfiki na tyle dobrze, żeby powiedzieć na co dokładnie zwrócić uwagę. Z mojego punktu widzenia, najlepiej sprawdza się zwykły termos próżniowy – choć postaram się kiedyś lepiej rozeznać w temacie innych konstrukcji. Miło, jeżeli ma kilka różnych nakrętek – ta z guziczkiem nie zawsze jest najlepszą opcją. Czasem przydaje się mieć kilka kubków w jednym termosie. Ot, detale, zależne od użytkownika końcowego. Trochę jak z pojemnością – co kto lubi, czego kto potrzebuje.
Na co zwróciłbym największą uwagę przy wyborze termosu? Na deklaracje producenta. Na ogół markowe termosy mają podane czasy stygnięcia wody w środku w zależności od temperatury otoczenia. Oczywiście deklaracje mogą być jak z czasem pracy telefonu na baterii, ale możliwość porównania kilku modeli między sobą jest nadal przydatna. W przypadku mojego, deklaracje odzwierciedlały rzeczywistość w stopniu zadowalającym (termos marki Esbit, kupiony kiedyś na Allegro).
Co do cen – dobry termos będzie kosztował teraz pewnie około 100 złotych, ale jest to jak najbardziej uzasadniony wydatek. Bo jak raz się kupi, to przez kilka – a może nawet kilkanaście – lat jest spokój. I można cieszyć się gorącą herbatą cały dzień. A jeśli dobrze się wybierze – to i kilka dni.
Okulary
Każdy kojarzy okulary przeciwsłoneczne z latem. Tymczasem zimą mogą okazać się dużo bardziej przydatne. Z dwóch powodów.
Po pierwsze: śnieg razi. Światło odbite od śniegu przy słonecznej pogodzie męczy oczy na dłuższą metę. Warto zrobić coś dla siebie i jednak mieć gdzieś w zanadrzu okulary przeciwsłoneczne. Pewnie najlepiej by było od razu wybrać takie z polaryzacją, filtrem UV i antyrefleksem – ale, prawdę mówiąc, nawet zwykłe przyciemniane szkiełka mocno poprawiają komfort wędrówki.

Grań Karkonoszy, luty 2020
Okulary przeciwsłoneczne – jeżeli nie nosi się korekcyjnych – mogą też uprzyjemnić spacer po grani. Silne podmuchy wiatru miotają kryształkami lodu lub śniegiem. Przez chwilę można to wytrzymać, ale po czasie twarz po prostu zaczyna boleć, a wzrok się męczy. O ile jakąś formę buffa czy komina większość ludzi w góry zabiera, o tyle okulary są nieco bardziej nieoczywistym wyborem. Na koniec dodam też, że gogle narciarskie też mogą być rozsądną alternatywą.
Czołówka
Jak już wspomniałem wcześniej, telefony nie lubią się z niskimi temperaturami. A w górach – już nawet nieważne których – zimą na ogół temperatury są niższe niż gdziekolwiek indziej. W zasadzie tak działa tzw. gradient adiabatyczny. Przy tym orbita naszej planety – jakby na złość – sprawia, że zimą dni są nie tylko zimniejsze, ale też krótsze.
Taka konfiguracja czasoprzestrzeni i praw fizyki prowadzi do prostej konkluzji: zimą łatwiej jest utknąć na szlaku po zmroku. Oczywiście zalecałbym raczej usprawnienie planowania, ale wiadomo – wszystkiego się nie przewidzi. W tych sytuacjach telefon – wystawiony jako latarka poza ciepłą kieszeń – może po prostu nie podołać.
Dlatego warto mieć w zanadrzu trochę lepsze źródło światła, a takim właśnie jest czołówka – między innymi dlatego, że nie wymaga noszenia w ręce i zawsze świeci tam, gdzie trzeba. Choć od razu zaznaczam, że jest to większy wydatek niż raczki – trzeba się nastawić pewnie na koszt rzędu 200 złotych, choć jest to sprzęt dużo bardziej uniwersalny niż raczki.
Wybór czołówek jest naprawdę spory w praktycznie każdym przedziale cenowym. Na co zwrócić uwagę przy kupowaniu? Jest kilka rzeczy. Podstawową z nich jest strumień świetlny. Za minimum obrałbym 400 lumenów – jak małej mocy żarówka do mieszkania – a im więcej, tym lepiej w tym przypadku, choć idzie za tym na ogół wyższa cena.

Tatry, okolice Kalatówek, styczeń 2020
Mając odpowiednio mocny strumień świetlny, można przejść do kolejnych spraw. Istotną kwestią jest pojemność baterii. Im większa, tym – a jakże – lepiej. Użyteczne są konstrukcje hybrydowe, w których domyślnie zastosowany akumulator można doładowywać z power banka, natomiast po rozładowaniu – zastąpić zwykłymi paluszkami.
Następna w kolejności jest odporność na warunki zewnętrzne – klasa ochronności IP. Kupienie czołówki z IP67 może niekoniecznie jest niezbędne na zimę, ale zwiększa ogólną przydatność takiego źródła światła we wszystkich warunkach. Last but not least, warto zwrócić uwagę na możliwość regulacji jasności. Nawet jeżeli ma się 1000 lumenów, to nie zawsze jest sens używania pełnej mocy. Zwłaszcza, gdy kończą się baterie.
Przydatnym gadżetem, choć w innym kontekście, są też diody w innych kolorach – np. czerwonym. Sprawdzają się zwłaszcza w pokojach wieloosobowych w schroniskach. Nie wiem, jak bez tego byłbym w stanie trafić do łazienki w Betlejemce, nie budząc przy okazji wszystkich światłem lub hałasem.
Do tego wszystkiego dołożyłbym jeszcze jedną rzecz. Osobiście, unikałbym wszelkich cudaków z Allegro za kilkadziesiąt złotych. Na pierwszy rzut oka wydają się być wręcz nieporównywalne lepsze od markowych czołówek, ale – jak zwykle – idzie o detale. Jednak wystarczy przejrzeć opinie pod produktami, w których zawsze przewijają się te same wątki.
Baterie trzymają bardzo krótko i zużywają się bardzo szybko. Deklarowany strumień świetlny w rzeczywistości nie istnieje. Wodoodporność nie jest zachowana w żaden sposób. No i wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Uważam, że lepiej zarówno dla użytkownika jak i planety jest kupić jedną czołówkę za 200 złotych, niż 5 czołówek po 40. Zresztą, co to za sprzęt awaryjny, który zawodzi w czasie awarii?
Kijki trekkingowe
Ułatwiają wędrówkę, poprawiają stabilność, odciążają nogi. I to zarówno zimą, jak i latem – o ile dobrze wybierze się model. Kijki trekkingowe to sprzęt, który nie jest niezbędny, ale w wielu przypadkach może okazać się bardzo przydatny. Dlatego umieszczam go na końcu tego zestawienia.

Rozdroże pod Śmielcem, grudzień 2020
Kije trekkingowe mają kilka cech, na które warto zwrócić uwagę i co do których przekonałem się the hard way. Pierwsza kwestia to oczywiście regulacja wysokości. Bez tego nie wyobrażam sobie w ogóle kupowania kijków. Co do zakresu regulacji – najprostszym przelicznikiem jest 0,68*wzrost [19]. W moim przypadku się sprawdza i sądzę, że jest to dobry punkt odniesienia dla dalszych dopasowań. Chodzi głównie o to, żeby zakres regulacji obejmował to, co się z tego równania wyliczy.
Kolejną kwestią jest to, żeby kije miały talerzyki. Bez nich nie są kijami zimowymi, więc z pewnością nie sprawdzą się w śniegu. Ale – dla zwiększenia uniwersalności – warto zwrócić też uwagę na to, żeby talerzyki były zdejmowalne. Na moich kijach nie są, więc zmuszony jestem mieć je również na szlakach w lecie. To niesie za sobą ryzyko połamania ich o jakiś kamień.
Oprócz tego, gumowe osłonki na metalowe końcówki kijów również zdecydowanie poprawią komfort chodzenia w lecie – warto zwrócić uwagę, czy są do kijów dołączone.
Z detali, przydatne są paski na uchwytach, dzięki którym kije trzymają się również na nadgarstkach. Wypada też wspomnieć co nieco o materiale. Włókno węglowe jest dobre, ale drogie. Mieszanka włókna szklanego z węglowym cenowo wypada dużo lepiej a też sprawdza się dobrze. Wypadkowo, najbardziej podstawowa wersja kijków nie powinna kosztować więcej niż 200 – 300 złotych.
Ale na wszelki wypadek zaznaczę, że uważam kijki za akcesorium „opcjonalne” – dlatego jest ostatnie na tej liście. Przydaje się przy górskich wypadach zimą, ale jeżeli nie masz któregoś z wcześniej opisanych przedmiotów – lepiej skup się najpierw na nich.
Podsumowanie
Jeżeli chodzi o rzeczy, które uważam za przydatne na zimowe wędrówki po Karkonoszach, wymieniłem już chyba wszystko. Oczywiście w innych pasmach górskich ten sprzęt też się sprawdzi – Karkonosze wybrałem tu jako punkt zaczepienia, bo znam je całkiem dobrze.
Zdaję sobie sprawę z tego, że zagadnienia potraktowałem bardziej ogólnie niż szczegółowo. Taki był w zasadzie koncept tego wpisu – zebranie w jednym miejscu kilku praktycznych wskazówek odnośnie do wędrówek w górach zimą. Nie twierdzę, że ten jeden wpis zrobi z kogokolwiek doświadczonego, zimowego górołaza.
Mam jednak nadzieję, że taki zbiór porad i spostrzeżeń przyda się w jakimś stopniu każdemu, kto chce pierwszy raz ruszyć zimą w Karkonosze, Izery czy inne pasma (może niekoniecznie Tatry), a dotąd nie wiedział od czego zacząć.

Śnieżne Kotły, luty 2020
Jeżeli ktoś byłby zainteresowany bardziej szczegółowym wpisem na któryś z poruszonych tu tematów – chętnie się czegoś takiego podejmę! Wystarczy dać znać w komentarzach.
Źródła informacji
[1] „Mapa szlaków turystycznych w górach. Planowanie i kalkulator tras”, mapa-turystyczna.pl. https://mapa-turystyczna.pl/ (dostęp 19 listopad 2022).
[2] „Ostrzeżenia – Karkonoski Park Narodowy”. https://kpnmab.pl/ostrzezenia (dostęp 15 listopad 2022).
[3] „full_mapka_zamykane na zime1.jpg (obraz JPEG, 2200×1557 pikseli) — Skala (42%)”. https://kpnmab.pl/img/images/MAPY/ZIMOWE/full_mapka_zamykane%20na%20zime1.jpg (dostęp 15 listopad 2022).
[4] „Zwiedzaj”. https://tpn.pl/zwiedzaj (dostęp 15 listopad 2022).
[5] J. Orlik, „Dramatyczna akcja na Śnieżce. Utknęli w «rynnie śmierci». O włos od tragedii [ZDJĘCIA]”, Gazeta Wrocławska, 24 luty 2022. https://gazetawroclawska.pl/dramatyczna-akcja-na-sniezce-utkneli-w-rynnie-smierci-o-wlos-od-tragedii-zdjecia/ar/c7-16067275 (dostęp 22 listopad 2022).
[6] J. Wójcik, „Wypadki z Sudetach. Turysta spadł «rynną śmierci» ze Śnieżki (ZDJĘCIA)”, Gazeta Wrocławska, 16 marzec 2020. https://gazetawroclawska.pl/wypadki-z-sudetach-turysta-spadl-rynna-smierci-ze-sniezki-zdjecia/ar/c1-14859683 (dostęp 22 listopad 2022).
[7] „Lawina w Białym Jarze”, Wikipedia, wolna encyklopedia. 3 luty 2022. Dostęp: 22 listopad 2022. [Online]. Dostępne na: https://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Lawina_w_Bia%C5%82ym_Jarze&oldid=66196189
[8] „GOPR Zarząd | Karkonosze”. https://www.gopr.pl/zagrozenie-lawinowe/regiony/karkonosze (dostęp 15 listopad 2022).
[9] „Lawiny Tatry”. https://lawiny.topr.pl/ (dostęp 15 listopad 2022).
[10] „Tabela stopni zagrożenia”. https://lawiny.topr.pl/grades (dostęp 15 listopad 2022).
[11] „Zobacz pogodę na 5 dni – GOPR”. https://gopr.org/pogoda-na-5-dni/ (dostęp 17 listopad 2022).
[12] „Weather Śnieżka”, meteoblue. https://www.meteoblue.com/en/weather/week/%c5%9anie%c5%bcka_poland_6285414 (dostęp 17 listopad 2022).
[13] „METEO.PL”. https://www.meteo.pl/ (dostęp 22 listopad 2022).
[14] „Today’s weather forecast for your location”, Yr. https://www.yr.no/en (dostęp 22 listopad 2022).
[15] „Jaki sprzęt zimą w góry? | Autor poradnika: Instruktor Taternictwa Polskiego Związku Alpinizmu”. https://8a.pl/8academy/sprzet-zima-gory/ (dostęp 14 listopad 2022).
[16] WolnymKrokiem, „Góry zimą – sprzęt Wolnym Krokiem”, Wolnym Krokiem – blog podróżniczy po Dolnym Śląsku, Polsce i Europie, 15 luty 2017. https://wolnymkrokiem.pl/2017/02/gory-zima-sprzet-wolnym-krokiem/ (dostęp 14 listopad 2022).
[17] „Wyniki wyszukiwania dla: «raczki» – Skalnik”. https://www.skalnik.pl/catalogsearch/result/index/?cat=1285&product_list_order=price&q=raczki (dostęp 17 listopad 2022).
[18] „RACZKI NA BUTY · Raczki turystyczne | 8a.pl ®”. https://8a.pl/raczki-turystyczne?product_list_order=price-asc (dostęp 17 listopad 2022).
[19] „Jak dobrać kije i zacząć chodzić?”, chodzezkijami.pl. https://chodzezkijami.pl/jak-dobrac-kije-i-zaczac-chodzic (dostęp 17 listopad 2022).
[20] K. Borucki, „Kurs Zimowy Turystyki Wysokogórskiej – czy warto?”, Zawieruszony Blog, 6 listopad 2022. https://zawieruszony.blog/2022/11/06/kurs-zimowy-turystyki-wysokogorskiej-czy-warto/ (dostęp 25 listopad 2022).