Dolina Chochołowska, Tatry Zachodnie, grudzień 2022
Tatry ostatnio bywały dostępne w nieco mniejszym stopniu niż zazwyczaj[1]. Dlatego tym razem relacja z grudnia, z wejścia na Starorobociański Wierch. Czy mimo nie do końca pewnych warunków, warto było się wybrać? Myślę, że tak, ale zacznijmy od początku…
Dojazd i te sprawy
W ostatnich dniach warunki pogodowe nie rozpieszczają chyba na całym południu polski. 16 grudnia – piątek rano – wyjeżdżamy z Wrocławia w czteroosobowym składzie – ja, Basia, Jula i Artur. Na A4 śnieżnie i droga upływa dość powoli. Śnieg sypie i jest biało na długo przedtem, nim dojedziemy do Zakopanego.
Po kilku godzinach drogi, czyli jakoś po 15, parkujemy w Dolinie Kościeliskiej. Zbieramy sprzęt, przebieramy się i powoli ruszamy w drogę. Tego dnia czeka nas jedynie krótkie podejście, ale nawet jak na to zostało nam niewiele czasu do zmroku.

Nie najlepszy warun
Grudniowa pogoda w Tatrach Zachodnich nie rozpieszcza pod żadnym względem. Po godzinie 16 robi się ciemno i widoczność znacząco spada. Poprawia ją jedynie śnieg wokół, odbijając docierającą tu niewielką ilość światła. Sam śnieg wygląda dość mizernie. Trochę stopniał za dnia, gdy temperatura przekroczyła zero Celsjusza, a teraz znowu zaczyna zamarzać. Nie wiadomo co gorsze – kałuże czy lód.
Jest mokro i nieprzyjemnie, a na domiar złego nadal nie wiadomo, czy poszczęści nam się z warunkami. Lawinowa trójka utrzymuje się od paru dni, ale ciągle liczymy na lepsze prognozy. Dlatego ciągle idziemy w kierunku schroniska na Polanie Chochołowskiej. Tam zamierzamy spędzić trzy noce w ten nieco przedłużony weekend.

Grześ na rozruszanie
Docieramy do schroniska. Jak na razie nie jest źle. Zagrożenie lawinowe jeszcze się trzyma, ale przynajmniej trafiliśmy na wolny pokój czteroosobowy. Ewenement w okresie przedświątecznym, biorąc pod uwagę, że dwa tygodnie wcześniej nie udało się takiego zarezerwować.

Ustalamy, że w sobotę przejdziemy się tylko na Grzesia. Blisko, nisko i relatywnie bezpiecznie. Dobry wybór na rozruszanie się, zwłaszcza że drogi na wyższe szczyty mogą stanowić tego dnia niepotrzebne ryzyko lawinowe. Jasne, mamy komplety lawinowego ABC, ale przecież nie chcemy używać ich już pierwszego dnia wyjazdu. Zresztą, w pozostałe dni też nie.
Grześ nie robi na nikim szczególnego wrażenia. Ja łapię dość dobre tempo, bo jestem wypoczęty. Basia z Julą idą nieco za mną, tempem, w którym mogą rozmawiać, natomiast Artur ze swoimi skiturami jest raz bliżej, raz dalej, ale też nie wydaje się zbyt przemęczać. Nikomu się szczególnie nie spieszy, zwłaszcza że trasa jest na raptem kilka godzin. Grześ to rozgrzewka, nie cel sam w sobie.

Szczyt zdobywamy o 11:30. Nie wiem o której wyszliśmy, ale do schroniska wrócimy chwilę po 14. W drodze powrotnej też nie ma pośpiechu. Idąc pod górę, widzieliśmy grupę ludzi na kursie z obsługi lawinowego ABC. Postanawiamy przetestować nasz sprzęt lawinowy w tym samym miejscu, ale po chwili łopaty idą w odstawkę i zaczynamy budowę cytadeli – czy czegoś w ten deseń.
Po powrocie do schroniska nadal zastanawiamy się, czy Starorobociański Wierch jest osiągalny. Wątpliwości rozwiewa najnowszy komunikat lawinowy TOPR – zagrożenie lawinowe ma być mniejsze. Przypuszczam, że jest to związane z faktem, że temperatura odczuwalna tej nocy ma dochodzić prawie do -20 stopni Celsjusza. Masy śniegu pewnie dość nieźle się zwiążą w tym mrozie, choć to tylko przypuszczenie – ekspertem w tej dziedzinie nie jestem.

Starorobociański Wierch
W niedzielę rano zwarci i gotowi jesteśmy już dość wcześnie, jak na standardy tych czteroosobowych wycieczek. Pierwsze zdjęcie po wyjściu ze schroniska wykonuję dwie minuty po siódmej. Zapowiada się zatem długi dzień – choć niekoniecznie mówię tu o liczbie godzin od wschodu do zachodu słońca. Na zewnątrz da się odczuć nocny mróz. Zdaje się, że tego dnia żadna warstwa ubrań nie okaże się zbędna.

Trasę zaczynamy od zejścia zielonym szlakiem w kierunku rozwidlenia pod Wielkim Kopieńcem (1257 m n.p.m.) (ciekawostka: jest on niższy od Małego Kopieńca – 1329 m n.p.m.). Tam skręcamy na szlak czerwony. Ten zaczyna ostro przecinać poziomice w drodze pod górę, biegnąc zboczem obok Kopieńców. Ścieżka jest już udeptana, ale i tak niewiele czasu upływa do chwili, w której zakładamy raki. Bez nich podejście byłoby udręką. A może i zagrożeniem.
Zimowy poranek – oprócz dość wymagającego podejścia w stronę Trzydniowiańskiego Wierchu (1758 m n.p.m.) i Kończystego Wierchu (2002 m n.p.m.) – zapewnia nam niesamowite widoki. Skondensowana nad dolinami mgła, roztaczająca się między masywami górskimi, nie bez powodu budzi skojarzenie z morzem rozlewającym się między wyspami. Aż zacząłem żałować, że ostatecznie nie zdecydowałem się na kupno jakiegoś lepszego aparatu.

Kończysty Wierch zdobywamy o godzinie 11. Tam robimy krótką przerwę przed najważniejszym podejściem tego dnia, czyli przed podejściem na sam Starorobociański Wierch. Po przekąsce ruszamy dalej. Przełęcz łącząca dwa szczyty jest mocno zasypana śniegiem i miejscami trudno powiedzieć, gdzie kończą się skały, a zaczyna masyw lodu. Dlatego idziemy w pewnym oddaleniu od krawędzi zbocza.
Stajemy pod Starorobociańskim Wierchem i przez chwilę szukamy jakiejś optymalnej drogi pod górę, patrząc na jego przypominające nieco piramidę zbocze. Okazuje się to bez sensu, bo już po niewielkim fragmencie podejścia nie mamy pojęcia, którą z udeptanych ścieżek wybraliśmy spoglądając na masyw z dołu. Ostatecznie idziemy „na czuja”. Nie jest to zła taktyka, zwłaszcza gdy ma się raki i kijki trekkingowe.

Szczyt zdobywamy kilkanaście minut po południu. Droga na górę zajęła nam łącznie 5 godzin, więc mamy wciąż zapas czasu na zejście. Pogoda dopisała. Po deszczowo-śnieżno-pochmurnym początku wyjazdu, słoneczne i mroźne warunki są wręcz zaskakujące. Widoki z góry mamy doskonałe. Muszę przyznać, że czasem łut szczęścia w górach może zmienić wszystko.

Z góry na dół
W drodze powrotnej korzystamy z nieco innego szlaku – przy Trzydniowiańskim Wierchu odbijamy na południe, zamiast na północ. Nadal jest to szlak czerwony, ale tym razem kieruje nas w stronę Doliny Jarząbczej. Ta jest dość zalesiona, płynie też przez nią potok, a zejście jest całkiem strome. Tym razem jednak zimowe warunki są ułatwieniem – sądzę, że brnąc w rakach przez śnieg idzie się tędy dużo szybciej i wygodniej, niż latem.

Gdy opuszczamy Dolinę Jarząbczą i wchodzimy łagodnie w Dolinę Chochołowską, dzień przechodzi szybko w późny wieczór. Ale nawet w takim zmierzchu, zimowe pejzaże wciąż przykuwają oko i w efekcie raz idę szybciej, a raz wolniej – w zależności od tego, gdzie i jakie kadry do uwiecznienia wyłapuje moje oko. Jest ich sporo, choć – ostatecznie – najlepiej wypadają we wspomnieniach, w mojej głowie. Ale zdjęć i tak robię całe mnóstwo, zgodnie z tym, co już tu kiedyś napisałem[2].

Całkiem zmęczeni, do schroniska trafiamy o 16:30. Trasa zajęła nam zatem 9 godzin i 30 minut, co na dystansie 15 kilometrów w warunkach zimowych zdecydowanie nie jest rekordem tej strony galaktyki. Ale też nie mieliśmy powodu pośpiechu. W gruncie rzeczy to całkiem przyjemna rzecz, że niemal cały dzień – choć zimowy – spędziliśmy w górach.

Powrotów czas
W poniedziałek rano decydujemy się jeszcze na przejście przez Dolinę Iwaniacką do Doliny Kościeliskiej. Stamtąd chcemy wrócić po samochód, ale po drodze zachodzimy jeszcze nad Smreczyński Staw i do schroniska na Hali Ornak. Dopiero potem ruszamy w dół.
Artur dociera do Kir pierwszy – zasługa skiturów! – i łapie autobus w stronę parkingu. Niedługo potem nasza trójka również dociera na skraj parku narodowego. Artur po nas podjeżdża i ruszamy w drogę powrotną. Na tym koniec grudniowego weekendu w Tatrach – teraz pora wrócić do domów na święta.

Kilka liczb
Pozwolę sobie pominąć kilkugodzinny wypad na Grzesia oraz względnie krótką ścieżkę do Doliny Kościeliskiej. Zatem, co do zdobywania Starorobociańskiego Wierchu, mamy tu następujące liczby:
- pokonane przewyższenie: 1331 m
- pokonany dystans: 15,2 km
- czas przejścia wg. Mapy Turystycznej: 7:33 h
- nasz czas przejścia: 9:30 h
Wyżej nieco z tego zażartowałem, ale w gruncie rzeczy ten czas przejścia to całkiem przystępny wynik, biorąc pod uwagę śnieg i fakt, że nie za bardzo się spieszyliśmy. Dopisały nam też warunki pogodowe i lawinowe – czyste niebo, silny mróz poprzedniej nocy i wypadkowo zmniejszenie się zagrożenia lawinowego ze stopnia 3/2 do 2/1. Jasne, nie ma się przy takich warunkach pewności, że nic się nie stanie, ale w gruncie rzeczy – nigdy się jej nie ma. Stąd lawinowe ABC.

A skoro już jestem przy lawinowym ABC, to rozwinę temat kosztów. Pominę przy tym koszty przejazdu przez A4 oraz jedzenie, bo to kwestie zależne od miejsca wyjazdu, inflacji i tak dalej. Zatem:
- parking: 70 zł (piątek-poniedziałek);
- bilety TPN: 20 zł ulgowy, 40 zł normalny za 7 dni od osoby[4];
- wypożyczenie lawinowego ABC i raków: 180 zł + 500 zł kaucji od osoby;
- nocleg w schronisku na Polanie Chochołowskiej: 75 zł za noc od osoby + pościel za 20 zł od osoby[5].
Biorąc pod uwagę powyższe kwoty oraz fakt, że braliśmy 3 noclegi, koszt na jedną osobę wyniósł 442,50 zł. Gdyby doliczyć paliwo i przejazdy autostradowe, kwota przekracza nieco 600 zł. Nadal jednak pomijam jedzenie, choć przyznaję, że niezbyt go sobie żałowałem – zwłaszcza, że na Chochołowskiej mieli genialną szarlotkę, a ja i tak byłem na masie.
Można by się zastanowić, czy przy takich kosztach nie byłoby warto zastanowić się nad zakupem raków albo części sprzętu – ten temat poruszę innym razem.
Mam nadzieję, że relacja i przedstawiona wyżej garść informacji przyda się komuś podczas planowania podobnej wycieczki. Dajcie znać, jakie miejsca w Tatrach lubicie odwiedzać zimą!
Źródła informacji
[1] „Cały obszar Tatr Polskich zamknięty!” https://tpn.pl/nowosci/cay-obszar-tatr-polskich-zamkniety (dostęp 4 luty 2023).
[2] K. Borucki, „Czy warto robić mnóstwo zdjęć na wyjazdach? – Zawieruszony Blog”, Zawieruszony Blog. https://zawieruszony.blog/2022/12/11/czy-warto-robic-mnostwo-zdjec-na-wyjazdach/ (dostęp 4 luty 2023).
[3] „Mapa szlaków turystycznych w górach. Planowanie i kalkulator tras – Starorobociański Wierch”, mapa-turystyczna.pl. https://mapa-turystyczna.pl/route/3yxql (dostęp 4 luty 2023).
[4] „e-bilety”. https://tpn.pl/zwiedzaj/e-bilety (dostęp 4 luty 2023).
[5] „Pokoje | Schronisko Górskie PTTK na Polanie Chochołowskiej (1146 m n.p.m.)”. https://chocholowska.com/project/pokoje/ (dostęp 4 luty 2023).