Via ferrata Pirknerklamm

Alpy Gailtalskie, Austria, sierpień 2022

Poranek jest naprawdę ładny i zapowiada się na gorący dzień. Przepakowujemy jedzenie i ubrania, zwijamy ciągle jeszcze wilgotny od rosy namiot i upychamy pozostałe rzeczy do samochodu. Następnie idziemy wymeldować się z kempingu Seewiese. Po opłaceniu noclegów, decydujemy się zajść do kempingowej knajpy. Bierzemy po croissancie na drugie śniadanie, ja zamawiam też do niego espresso. Rozsiadamy się przed budynkiem kafejki i podziwiamy pejzaż z namiotami, jeziorem i górami w oddali. Tak zaczyna się ostatni dzień naszego wypadu do Austrii.

Jeden z najpiękniejszych widoków na tym wyjeździe

Klettersteig Pirknerklamm

Zamiast gnać czym prędzej w stronę domu, decydujemy się najpierw zahaczyć o jeszcze jedno miejsce. Basia znalazła w Internecie króciutką via ferratę (albo zgodnie z tutejszym nazewnictwem, jeszcze jeden klettersteig). Pirknerklamm, bo tak się owa via ferrata nazywa, ma poziom trudności C i jej czas przejścia jest przewidywany na niecałą godzinę. Rozsądnie. W końcu to zaledwie 250 metrów odległości i jakieś 200 metrów wysokości.

Topos via ferraty Pirknerklamm; źródło: [1]

Ostatni raz w tym roku przekraczamy bramę kempingu Seewiese i wyruszamy w kierunku odwrotnym niż kierunek drogi do domu. Pół godziny zajmuje nam dojazd pod rzeczony klettersteig. W zasadzie do samego końca nie wiemy, czy już dojechaliśmy. Miejsce nie jest jakoś szczególnie oznaczone, ale kilka samochodów w lesie przecież nie może być jakimś dzikim parkingiem dla osób unikających parkometrów. Po pierwsze, nie wygląda na to, żeby w tych malutkich wioskach było zapotrzebowanie na parkingi z parkometrami. Po drugie, jesteśmy w Austrii i ceny parkingów nie nakłaniają do porzucania samochodów w lesie. W Słowenii to drugie nie było takie oczywiste[2].

Pod asfaltową drogą płynie Pirkner Bach. Przechodzimy przez most i – kierując się na dojście do via ferraty – zahaczamy delikatnie o krawędzie wsi Unterpirkach. Ścieżka prowadzi nas w zasadzie przez czyjeś podwórko. Pod budynkiem, na ławeczce, siedzi para staruszków. Obserwują nas. Mówię guten Morgen, choć bladego pojęcia nie mam, czy na wsiach niemieckich panują zwyczaje takie, jak na wsiach polskich. Ale siła przyzwyczajenia wygrywa. Zresztą, zdaje się, że jakąś odpowiedź na to otrzymuję. A może to znowu siła przyzwyczajenia? W rodzinnej miejscowości też nigdy nie jestem pewien, czy ktoś mi odpowiedział na dzień dobry. Zresztą, nieważne.

Stary Młyn

Pierwszy punkt orientacyjny tej via ferraty to stary młyn, na mapach nazwany kreatywnie Alte Mühle (niem. Stary Młyn). Przed rozpoczęciem wspinaczki zaglądamy do środka. Widać tam jeszcze jakieś elementy machinerii, ale poza tym panuje ostry bałagan. Tak, wiem, czepiam się – przecież to stary młyn a nie galeria sztuki. Na zewnątrz budynku widać jeszcze kawał koła młyńskiego. Podobno cały budynek zachował się tu w pierwotnym stanie, bez żadnych modyfikacji[3]. Cóż, jestem w stanie uwierzyć, że nikt tu nie robił remontów przez ostatnich kilkaset lat.

Młyn Alte Mühle z zewnątrz
Młyn Alte Mühle w środku

Ciekawe, jakie rozmiary przybierał kiedyś ten niewielki poniekąd Pirkner Bach, bo oprócz młyna, przy którym stoimy, nieopodal widać drugi. Zresztą, chyba ciekawszy, bo obok niego jest jaskinia, którą podobno można zajść pod jeden z wodospadów[4] (czego dowiem się dopiero pisząc ten tekst). Dwóch młynów raczej nie postawiono nad wątłym, górskim potokiem.

Drugi młyn nieopodal – przyczajony w skałach

Via ferrata nad potokiem

Starczy już o młynach – nagłówek wpisu mówi przecież jasno, że miało być o via ferratach. Wchodzimy zatem w końcu na ten cały Pirknerklamm. Według toposa przedstawionego wyżej, odcinek startowy ma trudność B. Byłby nawet całkiem łatwy, gdyby nie jeden detal: spora część skał jest wilgotna, co znacznie ogranicza tarcie. I tak będzie w wielu miejscach na tym podejściu, co jednak trzeba mieć na uwadze. Ryzykowne ruchy nie zawsze są tu wskazane, zwłaszcza że skały niemal ciągle są dość nisko pod trasą. Lonża może nie zdążyć zadziałać.

Początek Pirknerklamm

Już od pierwszych kroków i chwytów, Pirknerklamm robi świetne wrażenie. To nie jest kolejna, alpejska via ferrata z ekspozycją i widokami na doliny. Tym razem widok mamy bezpośrednio pod sobą i za plecami, a jest nim górski potok tu i ówdzie przechodzący w malownicze wodospady między skałami. W jednym miejscu widać nawet tęczę utworzoną w rozproszonych przy wodospadzie kropelkach wody. Tu małe ostrzeżenie: tęcza w tym miejscu podobno utrzymuje się przez większość czasu. Jak wnioskuję po różnych wypowiedziach w sieci – istnieją osoby, które na taki widok mogą dostać ataku szału lub palpitacji serca. Więc, z bólem serca, niektórym chyba muszę odradzić ten fragment szlaku.

Nie wdając się dalej w kolorowe detale, Pirknerklamm, w odróżnieniu od innych dróg okutych, którymi szliśmy, jest relatywnie pozioma i odnosi się wrażenie, że sporą część szlaku po prostu trawersujemy. Przechodzimy z kamienia na kamień, ze skały na skałę, a z każdej strony otacza nas jedynie szum płynącej wody, sporo zieleni i odrobina słońca. Piękne miejsce.

Fragment Pirknerklamm bezpośrednio nad wodą

Największą atrakcją są natomiast linowe mosty rozmieszczone w kilku punktach trasy. Jeden z nich przypomina dosyć ten w drodze na Glödis. Jest trochę mniej stabilny, ale to nic. Powiedziałbym, że dodatkowe elementy asekuracyjne wiszące z góry okazały się pomocne, ale w sumie z nich nie skorzystaliśmy. Basia, idąca przodem, zastała je po drugiej stronie mostu i asekurowała się wpinając lonżę do lin-poręczy. Próbowała mi, co prawda, podrzucić te wiszące zaczepy, ale nie dotarły. Niezbyt ochoczo szły po wiszącej nad mostem linie. Ostatecznie, nawet jak spróbowałem się do nich podpiąć, manewr ten niósł za sobą na tyle duże ryzyko upadku, że po prostu dałem sobie z tym spokój i wpinałem się do poręczy – tak jak wcześniej Basia.

Ja na Pirknerklamm
Zdjęcie: Basia

Most składający się z trzech lin jest tu na swój sposób wyjątkowy. Wszystkie pozostałe, które znajdują się na trasie, składają się z jednej liny mniej. Czyli jest jedna lina na stopy, a druga, trochę obok i powyżej, na ręce – tak zwany Postman Walk[5]. Zmyślna konstrukcja, ale całkiem stabilna. Cieszę się jednak, że nie przyszło nam natknąć się tu na most z jeszcze jedną liną mniej. Taki mógłby stanowić znacznie większe wyzwanie.

Przed przejściem tzw. Postman Walk
Zdjęcie: Basia

Pierwsza, dłuższa część via ferraty kończy się podejściem w górę tamy. Nie należy ono do najtrudniejszych, ale i tak daje satysfakcję. A widok z tej tamy jest już naprawdę dobry. Zdecydowanie nie trzeba zdobywać dużych wysokości, żeby nacieszyć oczy imponującymi pejzażami. No i przestrzenią. Miła odmiana od codziennego widoku monitora na biurku i bloków za oknem.

Podejście pod tamę na potoku

Finisz

Za tamą czeka nas jeszcze przejście na drugą stronę potoku – tym razem po kamieniach, a nie stalowych linach. Na swój sposób jest to tylko formalność, choć chwilę zastanawialiśmy się, jak by tu nie zamoczyć za bardzo butów. Po drugiej stronie strumienia przed nami jest jeszcze tylko jedno podejście, niejako druga część klettersteigu. Najpierw lekki trawers, potem w górę obok wybetonowanego muru. I właśnie ten mur mówi nam, że trasa właśnie dobiegła końca.

Teraz już tylko powrót na początek. Zejście z górnej części lasu do dolnej. Przypomina to trochę polskie Żerkowice, choć jest dużo dłuższe. Po drodze obmywamy się przez chwilę w strumieniu. W końcu dochodzimy do samochodu, przebieramy się i ruszamy w 850-kilometrową drogę powrotną do domu…

Kilka liczb

Na parking dojechaliśmy około godziny 9:30. Kwadrans później robiłem już zdjęcia w środku i na zewnątrz Alte Mühle, punktu startowego via ferraty. Pod tamę dochodzimy około godziny później – około 10:45 – mimo dość niespiesznego tempa. O 11:15, czyli niecałe pół godziny później, pstrykam już fotki na szlaku schodzącym z końca Pirknerklamm. Droga w dół to kwestia kilkunastu minut, choć gubimy wysokość dość gwałtownie i nie idzie się zbyt przyjemnie po wyschniętych liściach na takim nachyleniu. Ale to drobnostka.

Mapa pokonanej trasy wg. Locus Map

Według Locus Map[6], pokonujemy przewyższenie 240 metrów na dystansie około 2 kilometrów. Niezbyt imponujące, ale też nie nastawialiśmy się przecież ani na pokonywanie dystansu, ani pokonywanie odległości. W gruncie rzeczy jesteśmy zadowoleni z tej ścieżki. Bardzo dobre rozruszanie się przed kilkugodzinną jazdą po autostradzie w niemal niezmiennej pozycji.

Jeżeli będziecie szukać kiedyś w tej okolicy czegoś na krótkie podejście, zdecydowanie warto przejść się przez Pirknerklamm. Alternatywą zdaje się być Galitzenklamm[7] przy samym Lienz, ale zniechęca nas nieco konieczność płacenia i za parking, i za wejście. Ponadto, często z tymi atrakcjami płatnymi bywa tak, że jest tam tłok. Na Pirknerklamm, w zasadzie do samego końca, na trasie widzieliśmy tylko jednego Austriaka, który gdzieś po drodze nas wyprzedził. Reszta drogi? Tylko dla nas!


Źródła informacji

[1] „ÖTK – Klettersteig Pirknerklamm / Klettersteig Pirkach Klamm”, Bergsteigen.com. https://www.bergsteigen.com/touren/klettersteig/oetk-klettersteig-pirknerklamm-klettersteig-pirkach-klamm/ (dostęp 8 wrzesień 2022).

[2] „Alpy Julijskie, Słowenia, lipiec 2021 – relacja”, Borutzki, 28 sierpień 2021. https://borutzki.wordpress.com/2021/08/28/alpy-julijskie-slowenia-lipiec-2021-relacja/ (dostęp 21 wrzesień 2022).

[3] „Pirknerklamm-Klettersteig”, 8 luty 2016. https://www.via-ferrata.de/klettersteige/, https://www.via-ferrata.de/klettersteige/topo/pirknerklamm-klettersteig (dostęp 12 wrzesień 2022).

[4] „Klettersteig Pirknerklamm”, Wikipedia. 24 sierpień 2022. Dostęp: 12 wrzesień 2022. [Online]. Dostępne na: https://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Klettersteig_Pirknerklamm&oldid=225607400

[5] „Via ferrata route » ÖTK Pirknerklamm via ferrata route | Osttirol Tourismus”. https://www.osttirol.com/en/discover-and-experience/summer/climbing/via-ferrata-routes/detail/oetk-pirknerklamm-via-ferrata-route/ (dostęp 8 wrzesień 2022).

[6] „Locus Map Beta, wytyczona trasa Pirknerklamm”. [Online]. Dostępne na: https://link.locusmap.app/r/ynaxor

[7] „Galitzenklamm gorge in Osttirol – Osttirol tourism”. https://www.osttirol.com/en/discover-and-experience/summer/family-holiday/places-of-interest-for-families/galitzenklamm-gorge/ (dostęp 12 wrzesień 2022).


Jedna odpowiedź do “Via ferrata Pirknerklamm”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: