Alpy Julijskie, Słowenia, lipiec 2021
Pora na ostatni z serii wpisów o Słowenii. Na początek zdobyliśmy Triglav z Doliny Krma[1] w ramach dwudniowego wypadu. Następnie relaksowaliśmy się trochę nad jeziorami Bled i Bohinj[2]. Pod koniec wyjazdu porwaliśmy się natomiast w jedno z najbardziej klimatycznych miejsc w Alpach Julijskich: do Doliny Triglavskich Jezior.
Transport
Jeszcze nad jeziorem Bohinj planujemy kolejny dzień i jesteśmy pozytywnie zaskoczeni. Otóż okazuje się, że dla osób zainteresowanych wycieczką do Doliny Triglavskich Jezior, zorganizowane są darmowe przejazdy busami w dwie strony[3].
Opcja jest kusząca. Pieszym oszczędza to sporego kawałku nudnego przewyższenia. Kierowców zwalnia z opłaty za wjazd na górską drogę. Natomiast samochodom, zwłaszcza takim jak Alhambra, oszczędza to jazdy na jedynce przez kilkanaście kilometrów pod górę.
Należy tu jednak zaznaczyć, że nie zawsze wystarczy po prostu przyjść na przystanek o wybranej porze. Bus, który zatrzymuje się w Ribčev Laz i stamtąd rusza na skrzyżowanie między polanami Vogar i Blato, jest ośmioosobowy. Jeśli ktoś chce nim jechać, należy zarezerwować sobie miejsce, najlepiej dzień wcześniej.
Trasę przejechaliśmy w cztery osoby – nie licząc kierowcy. Mimo tego, gdy na ostatnim przystanku przed górską drogą jeszcze jedna para chciała wsiąść – kierowca się na to nie zgodził. Powód? Brak zarezerwowanych miejsc. Zatem warto pamiętać, że rezerwacja miejsc w busach może mieć tu niebagatelne znaczenie.
Wróćmy jednak w góry. Trasa na skrzyżowanie Vogar / Blato upłynęła zadziwiająco szybko. Ucieszeni, że ominął nas spory kawał nudnego podejścia, ruszamy w stronę schroniska Koča na Planini pri Jezeru. Urocze miejsce. Może niekoniecznie samo schronisko, ale z całą pewnością jego okolica. Jezioro w tle, drewniane chatki i ta zieleń…

Podejścia i planiny
Jednak to tylko pierwszy, niewielki krok na naszej dalszej drodze. Skoro już na wstępie czekają nas takie pejzażyki, z ochotą ruszamy dalej. Nie żałujemy. Kolejnym krótkim postojem raczymy się na Planinie Dedno polje, przystając tuż obok wioski pasterskiej. Kolejna sympatyczna miejscówka, choć wciąż nie cel naszej podróży.

Za tą Planiną, zaczynamy bardziej oddalać się od cywilizacji – o ile kilka chatek pasterskich i schronisko można nazywać cywilizacją. Dopiero teraz możemy podziwiać Alpy Julijskie bez żadnych zabudowań, w całej swojej naturalnej – lub w miarę naturalnej, jeśli uwzględnić wytyczone szlaki – okazałości.

Choć zmierzamy w kierunku schroniska Koča pri Triglavskih jezerih, już sama droga jest dla nas celem. Dolina Triglavskich Jezior zaczyna się jeszcze przed dotarciem do miejsca docelowego. Trawiasto-krzaczasty busz wyłania się niespodziewanie tuż przed nami, jeszcze zanim zobaczymy pierwsze jezioro. Przypomina to bajkową krainę, ukrytą wysoko w górach specjalnie, żeby osoby postronne nie dostawały się do niej przypadkowo.

Błękit jezior
Wśród wspomnianego buszu, wita nas swoim lekko lazurowym kolorem Dvojno Jezero. Może nawet dwa Dvojne Jezera – bo czasem, w suchszym okresie, jezioro to dzieli się na dwie części. Sam już nie jestem pewien czy tamtego dnia tafle były dwie, czy może tylko jedna. Pamięć zawodzi, a fotografie nie pomagają sobie przypomnieć. Tak czy inaczej, tuż za drugą częścią jeziora z lasu wyłania się wspomniane schronisko przy Jeziorach Triglavskich.

Około południa docieramy do schroniska. Tam zaczynamy rozważać dalszą część dnia. Z jednej strony, musimy się sprężać, żeby zdążyć na transport powrotny. Słabym pomysłem byłoby schodzenie na sam dół pieszo. Z drugiej strony – trasę do tej pory pokonaliśmy znacznie szybciej niż wynikałoby z oznaczeń. Może więc warto porwać się dalej niż początkowo planowaliśmy?
Bez wdawania się w akademickie dysputy, po wypiciu bezalkoholowego piwa grejpfrutowego decydujemy się zajść tak daleko, jak damy radę. Rezerwujemy sobie kilka godzin na drogę powrotną. Ile się uda, tyle się uda. Nie mitrężymy zbyt długo. Zwłaszcza, że zapowiadane jest załamanie pogody, w czasie którego wolimy nie pozostawać w wyższych partiach gór.
Na trasie co rusz mijamy się z inną parą turystów. Przypuszczalnie Słoweńcy, choć sam do tej pory nie potrafię zrozumieć, dlaczego ostatecznie ich nie zapytałem o tożsamość narodową. Trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby ktoś w Polsce zapytał mnie, czy jestem z Polski. A może nie? Jakkolwiek głupie by to nie było rozważanie, jego złożoność wystarcza, żebym nie wpadł na najprostszą formę pytania, nie implikującą nierozpoznania narodowości: skąd jesteście?
Ostatecznie, moje rozterki schodzą na drugi plan, bo to ja otrzymuję pytanie. Nie o narodowość, ale o zrobienie kilku zdjęć. Cóż, robię co mogę – najgorszym fotografem chyba nie jestem – i z grzeczności, a może i ze zwykłej próżności, pytam o to samo. W pamięci telefonu Basi ląduje kilka, może kilkanaście kadrów, które zapewne przez kolejnych kilka miesięcy będą nam przypominać jedno: ni w pień nie potrafimy razem pozować.
Na szczęście Jezero v Ledvicah z pozowaniem radzi sobie znacznie lepiej.

Choć zaliczyliśmy już trzy jeziora – w tym niewspomniany wyżej, choć wcześnie minięty Mocivec – ruszamy dalej. Zanim czas nam się skończy, miniemy jeszcze Zeleno Jezero z taplającymi się w nim turystami, aż wreszcie zajdziemy nad Rjavo Jezero, daleko poza naszymi początkowymi planami na ten dzień.
Ostatecznie, nie zabiera nam to zbyt dużo czasu. Naszych Słoweńców – lub raczej domniemanych Słoweńców – mijamy jeszcze kilkukrotnie na kolejnych odcinkach trasy, ale to właśnie nad Rjavo ostatecznie się żegnamy. Z wykorzystaniem zoomu cyfrowego łapię jeszcze kilka kadrów, w tym widoczne stosunkowo blisko schronisko Zasavska koča na Prehodavcih, a także kilka półek skalnych. W końcu zaczynamy zawracać.

Pora na odwrót
W drugą stronę ruszamy tym samym szlakiem. Mając w pamięci zakodowane, że zawsze schodzi się wolniej niż wchodzi, staramy się szybkim krokiem obalić to stwierdzenie. Ale może faktycznie kryje się w nim jakaś starożytna górska moc doświadczonych górołazów, dajmy na to – klątwa schodzącego – bo w drodze powrotnej coś ciągnie nas do schroniska na piwko grejpfrutowe aż dwa razy. Może i schodzimy szybciej niż wchodziliśmy, ale zejście wcale nie idzie nam tak szybko, jak mogłoby.
Pod koniec trasy dopada nas okropna ulewa. Może to dobrze, że na przekór niektórym zeszliśmy na dół szybciej, niż weszliśmy na górę. W ostatecznym rozrachunku, uważam za lepszą opcję stanie podczas ulewy w deszczu niż próbę przedzierania się w chlupiących butach przez strome odcinki szlaku.
Zdecydowanie warto zabierać w góry kurtkę przeciwdeszczową nawet, jeżeli z rana na niebie nie ma żadnej chmurki.

Na dole, w Ribčev Laz, kupujemy jeszcze kilka lokalnych serów do domu, a oprócz tego drobne pamiątki. Przemoczeni do suchej nitki, pośród turystów w sklepach musimy wyglądać groteskowo. Dlatego odpuszczamy sobie wypady do knajp i wracamy na kemping.
Niedługo potem na miejscu dołączają do nas Jula i Artur. Podczas, gdy my eksplorowaliśmy Dolinę Triglavskich Jezior z bliska, oni zrobili oprócz tego przejście ferratami gdzieś wyżej. Ale to już nie moja część historii, więc zainteresowanych tym tematem mogę co najwyżej odesłać do źródła.

Koniec końców, Słowenia przestała być dla mnie krajem, przez który tylko przejeżdża się jadąc do Chorwacji. Teraz jest to dla mnie miejsce, w które chciałbym w przyszłości powrócić. Miejsce, którego czuję niedosyt – nawet, jeżeli sam Triglav mogę już traktować jako zdobyty. To tak, jakby w ulubionej grze MMO znaleźć idealny spot, którego nikt inny nie zna. Po prostu chce się tam wracać.
Niniejszym wpisem zamykam serię o Słowenii, składającą się z tego i dwóch ostatnich tekstów. Mam nadzieję, że pomogą one komuś zaplanować wypad do tego urokliwego kraju. Zdecydowanie warto się tam wybrać, pospacerować po Alpach Julijskich lub chociażby poleżakować przez kilka dni w Bledzie…
Źródła informacji
[1] K. Borucki, „Wejście na Triglav z doliny Krma”, Zawieruszony Blog, 23 kwiecień 2023. https://zawieruszony.blog/2023/04/23/wejscie-na-triglav-z-doliny-krma/ (dostęp 25 kwiecień 2023).
[2] K. Borucki, „Jeziora Bled i Bohinj, czyli relaks w Słowenii”, Zawieruszony Blog, 7 maj 2023. https://zawieruszony.blog/2023/05/07/jeziora-bled-i-bohinj-czyli-relaks-w-slowenii/ (dostęp 15 maj 2023).
[3] „Free transport – Promet Bohinj”. https://promet.bohinj.si/en/free-rides/ (dostęp 15 maj 2023).
[4] „Mapa trekkingu przez Dolinę Jezior Triglavskich”, Locus Map – mobile outdoor navigation app. https://web.locusmap.app (dostęp 15 maj 2023).